Puk, puk! Jest tu kto?
To tylko ja. Chaotyczna, pozbawiona systematyczności autorka zapomnianego już pewnie bloga!
Muszę, się wam do czegoś przyznać.. Prawie odpuściłam. Jednak pewnej chłodnej, jesiennej niedzieli weszłam na moje wypociny po raz enty i pomyślałam SPRÓBUJĘ PONOWNIE! I oto jestem. Nie obiecuję wam systematyczności, jednak obiecuję, ze będę się starać i że ukończę bloga choćby się paliło i waliło!
A teraz pora na notkę.. Ciekawe czy nadal potrafię coś wykrzesać.. Cóż, sami ocenicie J
To tylko ja. Chaotyczna, pozbawiona systematyczności autorka zapomnianego już pewnie bloga!
Muszę, się wam do czegoś przyznać.. Prawie odpuściłam. Jednak pewnej chłodnej, jesiennej niedzieli weszłam na moje wypociny po raz enty i pomyślałam SPRÓBUJĘ PONOWNIE! I oto jestem. Nie obiecuję wam systematyczności, jednak obiecuję, ze będę się starać i że ukończę bloga choćby się paliło i waliło!
A teraz pora na notkę.. Ciekawe czy nadal potrafię coś wykrzesać.. Cóż, sami ocenicie J
~ ♦ ~
Miewasz czasem w życiu takie chwile, kiedy wydaje Ci się
że wszystko czego się podejmujesz zawsze prędzej czy później, schrzanisz?
Wszystkie Twoje starania, prośby, modlitwy są bezsensowne a nawet żałosne.
Przegrywasz z własnym charakterem i nie osiągasz jak zwykle nic. Czujesz się
śmieciem nie wartym tego, o co walczysz już tyle czasu. Fatalne uczucie,
prawda?
Tak właśnie czuł się Ronald Weasley, który swoją winę usilnie próbował zmyć zimną wodą z prysznica. Niestety bezskutecznie.
Dlaczego ona się nie budzi?! Minęły już przecież dwa dni do cholery! Myślał.
Upadek Hermiony mocno nim wstrząsnął. Nie mógł spać, ani jeść. Na dodatek ciągle czuł na sobie dziwnie złe spojrzenie Freda. Bał się, że dziewczyna nigdy mu tego nie wybaczy. Nigdy nie pokocha i nie spojrzy na niego jak na faceta. Brak pewności siebie powodował, że miał ochotę pluć na swój obraz w lustrze.
Wyszedłszy spod prysznica, ubrał stare znoszone dżinsy i biały t-shirt po czym zszedł do kuchni. Wiedział co go czeka. Kolejne wyrzuty w oczach przyjaciół, rodziny i samego siebie.
Tak właśnie czuł się Ronald Weasley, który swoją winę usilnie próbował zmyć zimną wodą z prysznica. Niestety bezskutecznie.
Dlaczego ona się nie budzi?! Minęły już przecież dwa dni do cholery! Myślał.
Upadek Hermiony mocno nim wstrząsnął. Nie mógł spać, ani jeść. Na dodatek ciągle czuł na sobie dziwnie złe spojrzenie Freda. Bał się, że dziewczyna nigdy mu tego nie wybaczy. Nigdy nie pokocha i nie spojrzy na niego jak na faceta. Brak pewności siebie powodował, że miał ochotę pluć na swój obraz w lustrze.
Wyszedłszy spod prysznica, ubrał stare znoszone dżinsy i biały t-shirt po czym zszedł do kuchni. Wiedział co go czeka. Kolejne wyrzuty w oczach przyjaciół, rodziny i samego siebie.
- Ronaldzie
Weasley! – krzyknęła jego rodzicielka, robiąc się cała purpurowa na twarzy –
Nigdy nie przypuszczałam, że będę Cię o to prosić, ale zjedzże w końcu coś!
Twoje głodzenie się w niczym nie pomoże! – skwitowała.
Rudowłosy chwycił srebrny widelec i zacząć taplać po nim
po pachnącym obiedzie. Zerknąwszy wokół
po raz kolejny zauważył, że poza mamą nie ma tu nikogo. Tata był w pracy, a
Ginny, Harry, Fred i George nigdy nie odchodzili od łóżka Hermiony oczekując,
że lada chwila się przebudzi. W takim momencie odpowiadałoby mu nawet
towarzystwo ciotki Muriel. Jednak los karał go boleśnie.
- Słuchaj – pani Weasley po raz kolejny rozpoczęła
rozmowę z synem – Może do niej pojedziesz? Zamartwiasz się, wyglądasz jak trup
a jednak nie robisz nic by przy niej być. Przecież to nie była Twoja wina..
Emocje czasem robią swoje.. Ja kiedyś też…
- Tak mamo! Opowiadałaś mi to już milon razy! Przestań
się wtrącać w moje życie i zajmij się swoim do cholery! - krzyknął uderzając pięścią w stół, tak, że
cały obiad wylądował na podłodze. Złość spowodowała, że teraz jego twarz
pokrywała się czerwienią z włosami.
- Ronaldzie nie życzę sobie takiego traktowania! – zaczęła, jednak jej syna już nie było.
- Ronaldzie nie życzę sobie takiego traktowania! – zaczęła, jednak jej syna już nie było.
Wyszedł tak szybko jak się pojawił. Po raz kolejny
skapitulował. Przegrał i już nic nie mógł z tym zrobić. Czuł się
bezwartościowy. A przecież takiemu człowiekowi nie należy się miłość.
Opadł z łoskotem na twardy tapczan i poczuł na policzkach mokre krople. Kolejny powód do nienawiści. Słabość, jestem taki słaby.
Opadł z łoskotem na twardy tapczan i poczuł na policzkach mokre krople. Kolejny powód do nienawiści. Słabość, jestem taki słaby.
~ ♦ ~
- Mogłabyś wreszcie wstać leniuchu! . – mruknął
czarnowłosy chłopak uśmiechając się delikatnie do Hermiony. – Wiesz, Ron z dnia na dzień coraz bardziej
się zamartwia. Szkoda, że nie możesz wstać, trzepnąć w łeb i powiedzieć jak
zwykle logicznie żeby przestał użalać się nad sobą. Myślę też, że on chyba
naprawdę coś do ciebie czuje ale nie chcę w to ingerować. – dodał.
Hermiona była jak jego siostra. Dlatego zamartwił się o nią bardziej niżeli o siebie kiedykolwiek. A co jeśli już nigdy się nie obudzi? Myślał.
Hermiona była jak jego siostra. Dlatego zamartwił się o nią bardziej niżeli o siebie kiedykolwiek. A co jeśli już nigdy się nie obudzi? Myślał.
Od czasu rozstania z Ginny, życie Pottera nie było już
takie samo. Ciągle napotykał na swojej drodze urażony wzrok dziewczyny i czuł,
że poza blizną usilenie boli go i serce. Rozdzierała go złość, za każdym razem
kiedy Gin wypytywała George’a o któregokolwiek z chłopców. Ale i również nie
mógł znieść myśli, że całe jego życie uzależnione jest od jednego osobnika.
Voldemort. Gdyby nie on, miałby rodziców, przyjaciół, dziewczynę. Nigdy nie
musiałby użerać się z Dudley’em. A co
najważniejsze nie obawiałby się każdego kolejnego dnia, nie liczyłby godzin do
śmierci. Nie musiałby z niczego rezygnować. Żyłby tak, jakby tylko chciał.
Po raz kolejny, w tej chwili odczuł brak Grangerówny. Dziewczyna zawsze dawała mu siłę do walki. Potrafiła go zgorszyć tym samym wywołując większą chęć do walki niż wszystkie pociechy świata. Słuchała jak nigdy nikt na świecie i była ostatnia osobą, której należało się leżenie w tym obskurnym miejscu.
Po raz kolejny, w tej chwili odczuł brak Grangerówny. Dziewczyna zawsze dawała mu siłę do walki. Potrafiła go zgorszyć tym samym wywołując większą chęć do walki niż wszystkie pociechy świata. Słuchała jak nigdy nikt na świecie i była ostatnia osobą, której należało się leżenie w tym obskurnym miejscu.
- Hej bliznowaty, zmiana! – do pokoju wszedł Fred a tuż
za nim George – Może idź i załatw w końcu PEWNĄ sprawę jak facet, hm? – dodał
drugi brat szturchając go w ramię. – My w tym czasie dobudzimy tego leniucha,
który już na zbyt wiele sobie pozwala!
Harry uśmiechnął się wymijająco po czym bez żadnej
odpowiedzi wyszedł z pokoju. W tej chwili potrzebował jedynie mocnej kawy i
braku towarzystwa wszystkich rudowłosych.
- Ale się narobiło bajzlu, nie Freddie?
- Zależy co przez to rozumiesz – odparł rudy przyglądając
się czy aby na pewno nic nie zmienił się na twarzy Hermiony po czym usiadł na
skraju jej łóżka.
- Hm, co myślę.. Zacznijmy więc od początku – George
uniósł prawą brew bacznie obserwując swoją kopię. – Harry rozstał się z Gin i
przez to oboje zioną na siebie ogniem i żadne z nich nie przyzna się do błędu.
Ron zamienił się w chodzącego zmarłego. Mama i tata nieustannie kłócą się o
najmniejszą drobnostkę. Nie wspomnę o tym, ze Angelina ma do mnie pretensje, ze
tu siedzę i się z nią nie spotykam. I pomyśleć, że prawie wszystkie kłopoty
zaczęły się po wypadku naszej małej
Hermionki. – mruknął. – A i przypominam Ci, że laserowanie ja wzrokiem nie
sprawi, ze się obudzi!
- Hę?
- Czy Ty mnie w ogóle słuchałeś? – zaśmiał się George po
czym pomyślał wpadłeś na
dobre bracie.
~ ♦ ~
- Mam tego już serdecznie dosyć! – temperament Ginewry po
raz kolejny wybuchł niczym wulkan. – I spójrz na mnie jak do ciebie mówię
zidiociały kretynie! – krzyczała tak głośno, że mogłaby obudził zmarłego.
- O co Ci chodzi? Sama
się do mnie nie odzywasz! – odburknął Wybraniec rzucając rudej zniewieściałe spojrzenie dolewając tym samym oliwy do ognia.
- Jesteś kompletnym kretynem! Kończonym dupkiem! Zgrywasz
ofiarę an oczach wszystkich i.. i…i nawet nie potrafisz spróbować dojrzeć tego,
że komuś na Tobie zależy! Nie masz pojęcia ile mnie to kosztuje zdurniały ośle!
– dodała, trzęsąc się cała.
Tego było już za wiele. Harry czuł jak jego serce pęka na
milion kawałeczków i znika w nicości. Zacisnął pieści i skumulował wszystkie
swoje emocje właśnie w nich. A kiedy już cała złość minęła, pewnym krokiem
podszedł do Ginewry i chwycił ją za ramiona.
- Co ty wyprawiasz?! – krzyczała a w jej oczach zebrały
się łzy.
Harry jednak nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się jedynie
po czym mocno ścisnął drobne ciało dziewczyny. Trzymał mocno ale czule. Jakoby
ten uścisk był ostatnim w jego życiu, jakby Gin miała za chwilkę zniknąć,
rozpłynąć się w jego ramionach. Poczuł mokre łzy na swojej koszuli oraz
delikatny odwzajemniony ścisk.
Nie miał pojęcia jak długo stali w tym przytuleniu. Trzy minuty, piętnaście, trzydzieści? Czas zaniknął. Wszystkie problemy i rozmyślenia również. Carpe Diem, tu i teraz. Na zawsze.
Nie miał pojęcia jak długo stali w tym przytuleniu. Trzy minuty, piętnaście, trzydzieści? Czas zaniknął. Wszystkie problemy i rozmyślenia również. Carpe Diem, tu i teraz. Na zawsze.
W tym samym czasie we framudze drzwi pojawił się Ron, który
wreszcie postanowił stawić czoła wszystkiemu i wszystkim. Postanowił walczyć o
to co dla niego najważniejsze. Nie przypuszczał jednak, ze zastanie to, co dane
mu było widzieć. Uśmiechnął się. Pragnął przecież szczęścia Harry’ego i Gin.
Jednak w podświadomości serca, czuł zazdrość. Dlaczego oni mogą zaznać szczęścia, podczas gdy mnie nic się nie
udaje?! Jednak próbował odgonić od siebie tę myśl. Choć raz nie być
egoistą.
- Co się tu dzieje?! – również George zjawił się w
pokoju. Nie spostrzegł z początku Rona, bacznie przyglądając się tulącej się
dwójce.
- Słychać was w całym szpitalu, do jasnej cholery! Czy
możecie odstawić ten cały melodramat?!
Nie wiecie, że wasza przyjaciółka leży tu i oczekuje waszego wsparcia!?
– dodał krzyżując ręce na piersi i powodując silne zawstydzenie się pary.
Dopiero po paru chwilach doszedł do niego fakt, ze w pokoju poza nim i ta dwójką, znajduję się jeszcze jedna ruda głowa. Nie dowierzał. Dopiero teraz Ron? Naprawdę się spieszyłeś, nie ma co.
Dopiero po paru chwilach doszedł do niego fakt, ze w pokoju poza nim i ta dwójką, znajduję się jeszcze jedna ruda głowa. Nie dowierzał. Dopiero teraz Ron? Naprawdę się spieszyłeś, nie ma co.
- Miło Cię widzieć – mruknął klepiąc brata pocieszająco
po ramieniu – Ona tego potrzebuje, żebyśmy byli przy niej.
Ron uśmiechnął się, silnie się przy tym czerwieniąc. Któż
by pomyślał, ze George Michael Weasley, okaże się tak dojrzałym i wrażliwym
facetem?
~ ♦ ~
W tym samym czasie w pokoju obok panowała tak bardzo
odmienna cisza. Fred po raz kolejny dzisiejszego dnia taksował wzrokiem każdy
centymetr twarzy Hermiony. W ostatnich dniach było im tak dobrze. Świetnie się
dogadywali, mimo iż tak naprawdę więcej ich dzieliło niżeli łączyło.
Pogładził ją po włosach. Była śliczna. Jak on mógł tego wcześniej nie zauważyć? Śniada cera, otoczona kaskadą brązowych włosów. Mały, nieco piegowaty nosek i najważniejsze: miękkie, malinowe, lekko uchylone usta. Tak bardzo chciałby ją jak najlepiej poznać, odkryć ją całą.
Nagle poczuł, jak jej dłoń porusza się delikatnie. Jego źrenice niezłomnie się rozszerzyły.
Po chwili nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ta drobna, śliczna i śpiąca dotychczas dziewczyna, właśnie z rozespaniem przetarła oczy po czym usiadła na łóżku rozglądając się wokół by zaraz zatrzymać wzrok na jego postaci.
Pogładził ją po włosach. Była śliczna. Jak on mógł tego wcześniej nie zauważyć? Śniada cera, otoczona kaskadą brązowych włosów. Mały, nieco piegowaty nosek i najważniejsze: miękkie, malinowe, lekko uchylone usta. Tak bardzo chciałby ją jak najlepiej poznać, odkryć ją całą.
Nagle poczuł, jak jej dłoń porusza się delikatnie. Jego źrenice niezłomnie się rozszerzyły.
Po chwili nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ta drobna, śliczna i śpiąca dotychczas dziewczyna, właśnie z rozespaniem przetarła oczy po czym usiadła na łóżku rozglądając się wokół by zaraz zatrzymać wzrok na jego postaci.
- Jak długo tu siedzisz i wlepiasz we mnie te swoje
wielkie gały Fredzie Weasley? Mam się bać? – mruknęła sennie, uśmiechając się
szeroko
- Tak, masz się bać i to cholernie panno Granger –
powiedział siląc się na ostry i surowy ton. – Jak długo zamierzałaś nas jeszcze
straszyć? Nie miałem pojęcia, że z pani taka złośliwa panienka – dodał, grożąc
jej palcem przy czym uśmiechając się szelmowsko. – Ponadto, jeszcze nigdy w
życiu nie spotkałem osoby, która spała by dłużej ode mnie. – dodał.
Brązowooka roześmiała się głośno po czym bez zapowiedzi z
całej siły wtuliła się w umięśniony i tak przyjemnie pachnący tors młodego
chłopaka. Nie miała pojęcia jak długo tu leżała, jednak fakt iż on tu był
sprawiał, ze robiło jej się ciepło na sercu. Poczuła jak w oczach wzbierają się
łzy jednak nie chciała dawać im płynąć, zacisnęła więc zęby po czym poczuła
przy uchu ciepły oddech chłopaka, który
odgarniając jej włosy, miękkim głosem mruknął.
- Dobrze Cię wreszcie widzieć śpiochu.
~ ♦ ~
Także tak. Macie tu
wielką łychę cukru od waszej autorki! To na przeprosiny, ze mnie tak długo nie
było! J Mam nadzieję, ze powoli mi to wybaczacie! J
W tej notce zależało mi by skupić się na postaciach drugiego wątku tak więc, upadek Hermiony i jej relacja z Fredem była tylko lekko (ale jakże słodko :D) zaznaczona. Ale nie martwcie się będzie jeszcze sporo ICH momentów ;) Notka nie jest idealna. Ba! Sporo jej do tego brakuje! jednak aj ją baardzo lubię ! Głównie dlatego, że to dzięki niej znów jestem z Wami.
Dobra, koniec tej paplaniny - buziaki i do "napisania" :*
W tej notce zależało mi by skupić się na postaciach drugiego wątku tak więc, upadek Hermiony i jej relacja z Fredem była tylko lekko (ale jakże słodko :D) zaznaczona. Ale nie martwcie się będzie jeszcze sporo ICH momentów ;) Notka nie jest idealna. Ba! Sporo jej do tego brakuje! jednak aj ją baardzo lubię ! Głównie dlatego, że to dzięki niej znów jestem z Wami.
Dobra, koniec tej paplaniny - buziaki i do "napisania" :*