27 sty 2013

Rozdział II - "Gdzie jest ta wstrętna szlama?"



Ronald Weasley nigdy nie był oazą spokoju. Docinki Malfoy’a, ciągłe porównywanie z braćmi, czy żartowanie z jego osoby, często doprowadzały go do złości. Ta, natomiast, na ogół mijała po paru minutach, spędzonych w gronie przyjaciół. Dziś było inaczej. Rudy chłopak dostał tak zwanej białej gorączki. Wściekłość, nie pozwalała powiedzieć mu ni słowa, choć w głowie miał ich pełno. Wszystkie kończyny lekko drżały, a jego piegowata twarz oddawała teraz hołd czerwonej czuprynie.
- Ron, do jasnej cholery! Przestań tak łazić w kółko bo zwariuję! – krzyknął bliznowaty przyjaciel rudego, obserwując każdy jego ruch – Ochłoń i opowiedz dokładnie co widziałeś.
- Jak mam ochłonąć, jak być może teraz mój rodzony brat obściskuje się z tą, na której tak mi zależy? – Wrzasnął, a echo jego słów rozniosło się po polanie, na której stali.
Spojrzawszy jeszcze na Harry’ego , chłopak przysiadł na ławeczce, chowając twarz w swoich nienaturalnie dużych dłoniach.
Potter nie wiedział co myśleć. Chciał w jakiś sposób pocieszyć przyjaciela, jednakowoż fakt iż nie znał dogłębnie sytuacji nie pozwalał mu na nic co skłaniałoby się do ów pocieszania. Przysiadł obok niego, po czym bratersko położył mu dłoń na ramieniu. Milczeli, tak chwilę, kiedy Potter po raz kolejny zadał mu pytanie:
- Opowiesz mi wreszcie o co Ci chodzi? – starał się być przy tym niezwykle taktowny. Nie wiadomo, kiedy rudy wulkan wściekłości może znów wybuchnąć.
- Fred.. – mruknął – On podrywał Hermionę.. A ona jeszcze mu na to pozwalała.. I jeszcze ten cholerny spacer – dodał, zaciskając pięści po czym opowiedział Harry’emu całą historię, którą widział na własne oczy.
Wybraniec uśmiechnął się niezauważalnie, kiedy jego przyjaciel tak mocno wczuwał się w opowieść. Wydawało mu się również że nieco ją ubarwia, próbując przy tym oczernić starszego brata. Oczywiście, znał uczucie zazdrości. Pamiętał, kiedy Ginny chodziła z Deanem, a on musiał bezczynnie na to patrzeć. Jednak wyimaginowana zazdrość Rona, osiągała powoli szczyty głupoty.
- To wszystko? – spytał zielonooki, zdając sobie sprawę z głupstwa jakie popełnił.
- To dla Ciebie mało? Zabiję tego rudego debila!
- Ron, przecież to tylko Fred. Zgrywa się, pewnie chce wyciąć Hermionie jakiś żart.
Rudowłosy uśmiechnął się nagle do Harry’ego.  Ależ ja jestem głupi. Pomyślał, nie zdając sobie sprawy, że paręnaście metrów od niego, pewien rudy osobnik miewa niemalże takie same myśli.

~ ♦ ~

Weź się wreszcie w garść. Pomyślała Hermiona, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Starała się ubrać jak najnormalniej, aczkolwiek zależało jej również na dobrym wizerunku. Ubrała białą, letnią sukienkę, przewiązywaną w pasie brązowym paskiem i brązowe trampki, w razie większych trudności przy spacerze. Włosy wyprostowała, a na twarz nałożyła tusz i warstwę błyszczyku. Czuła jednak, że pod tą dziewczęcą pokrywą kryje się rozhisteryzowana nastolatka. Ręce jej drżały, serce waliło jak oszalałe, a głowa była w stanie niemalże wybuchowym. Nerwowo zerknęła na zegarek, który nieomylnie wskazywał 15:58. Uśmiechnęła się jednak i spsikawszy się jeszcze lawendowymi perfumami, po krętych schodach zeszła do kuchni i z uśmiechem na ustach usiadła przy stole.  Kiedy jednak upłynęło 20 minut, a obiektu, na który czekała nie było, wyszła na podwórze. Czuła wzbierający się strach, smutek i wściekłość. Wystawił mnie. Pomyślała, a jej orzechowych oczach wezbrały się łzy. Nagle, poczuła męskie dłonie, które delikatnie zasłaniały jej oczy.
- Zgadnij kto – usłyszała cichy szept, delikatnie piszczący jej ucho. Uśmiechnęła się i chwyciwszy dłonie swojego towarzysza, zdjęła je i odwróciła się do niego.
- Spóźniłeś się – powiedziała szorstko, zakładając ręce na piersi.
Nie chciała uchodzić za łatwą do zdobycia. Mimo tego iż w duchu cieszyła się że przyszedł, że jej dotknął, to zdrowy rozsądek, którego miała aż w nadmiarze, postanowił pokierować ją w innym kierunku niż rzucenie mu się na szyję. Zlustrowała go wzrokiem, a efekt końcowy bardzo się jej spodobał. Chłopak miał na sobie, ciemne proste dżinsy, szarą koszulkę i czarną skórę. Płomienne włosy, niczym ogień odbijały się od tego stroju. Ponadto, do jej nozdrzy dobiegł cudowny zapach jego perfum.
- Tak, ale od razu mówię że to nie moja wina! – powiedział nagle, uśmiechając się niewinnie. – po za tym… mam coś na przeprosiny – dodał jeszcze, po czym zerwawszy, maleńką stokrotkę, delikatnie włożył ją za ucho dziewczyny.
- Dobra, czarusiu. Chodźmy, miejmy to już za sobą – mruknęła cicho gryfonka, starając się ukryć swoje rumiane policzki.
Ruszyli, przez jakiś czas napawając się ciszą. Lekki wietrzyk delikatnie drażnił chłodem ich ciała, natomiast gorące słońce nie dawało za wygraną i prażyło jeszcze mocniej. Zarówno Hermiona jak i Fred, przyglądali się sobie nawzajem. Czasem, kiedy ich oczy się spotkały, czuli zawstydzenie. Jednak oboje wyjaśniali sobie to niemalże taką samą regułką; To dlatego że mało go/ją znam.
- Właściwie, dokąd idziemy ?– ciszę przerwała Hermiona, rozglądając się wokoło.
Byli już całkiem daleko od Nory, a dziewczynę nieco to niepokoiło. Nie chodziło o to że nie ufała rudowłosemu, ale raczej o fakt że niedługo może zacząć się ściemniać.
- Wyluzuj – powiedział uśmiechając się łobuzersko, do nieco spiętej dziewczyny – Już niedaleko – dodał.
I faktycznie nie kłamał. Przeszli jeszcze zaledwie parę metrów, a ich oczom ukazało się fantastyczne jeziorko, frywolnie płynące wzdłuż małej polanki. Oboje uśmiechnęli się do tego krajobrazu.
- Przepięknie – szepnęła Hermiona, lustrując wzrokiem każdy zakamarek miejsca, w którym się znajdowała. Spostrzegła również małą, uroczą ławeczkę na zboczu i ruszyła do niej, zapominając na chwilę o towarzyszu, który szybko popędził za nią.
Usiedli i popatrzyli sobie chwilkę w oczy. Spojrzenia mówiły wiele jednak oni chcieli powiedzieć sobie jeszcze więcej. Chcieli się poznać, zaprzyjaźnić. Pierwsze, bardzo lgnęło do drugiego i na odwrót.
- Zgłodniałaś? – aksamitny głos Freda, po raz kolejny dzisiejszego wieczoru wywołał lekki dreszczyk na karku dziewczyny. Kiwnęła głową nawet nie zastanawiając się dlaczego przeoczyła tak ważną rzecz, jaką był fakt że rudowłosy miał ze sobą koszyk pełen smakołyków.
Weasley otworzywszy wiklinowy koszyczek, zapatrzył się nieco po czym wyjął z niego duże opakowanie fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta. Młoda gryfonka, od razu pochwyciła pudełko, po czym otworzywszy je i wyciągnąwszy z niego parę fasolek, krzyknęła:
- Łap! – po czym zaczekawszy tylko aż nieco zdezorientowany Fred, otworzy buzię, rzuciła fasolkami.
Rudowłosy wyłapał wszystkie, a na jego twarzy pojawił się tryumfalny uśmiech. Uniósł ręce do góry i uśmiechnął się do dziewczyny.
- Yeach! – krzyknął – Teraz ty – dodał, biorąc od niej pudełko i powtarzając jej czynności.
Hermiona jednak, pomimo tego iż rzut Freda był raczej precyzyjny a fasolek było zaledwie trzy, nie złapała ani jednej. Zrobiła natomiast zrezygnowaną minę, rozglądając się wokół, gdzie poupadały fasolki.
- Ale gapa! – krzyknął płomiennowłosy śmiejąc się ze swojej towarzyszki – Nie złapałaś nawet jednej!
- Lepiej uciekaj, Fredzie Weasley! – krzykiem zawtórowała chłopakowi Hermiona, uśmiechając się złowieszczo.
Jak dziewczyna powiedziała, tak i on zrobił. W mgnieniu oka zerwał się na nogi i zaczął uciekać. Hermiona natomiast równie szybko zaczęła go gonić, śmiejąc się głośno. Kiedy już go złapała, chłopak odwrócił się ku niej i onieśmielając ją nieco swoim wzrokiem, niskim głosem rzekł:
- Pani pozwoli?
- Ależ naturalnie – rzekła, dygając przed nim, tak jak to robiono za czasów renesansu.
Chłopak ujął jej dłoń, a drugą rękę ułożył na jej pasie, po czym śpiewając głośno jeden z utworów Fatalnych Jędz, zaczął nią obracać.  Hermiona natomiast coraz głośniej się śmiała, zapominając całkowicie o stresie i zdenerwowaniu, które wcześniej nie dawały jej spokoju. Teraz liczyła się tylko ta chwila i te cudowne ogniki w jego oczach. Po paru minutach, oboje nie zauważając korzenia, wystającego z ziemi, przewrócili się i turlając się parę metrów, wylądowali obok starego drzewa. Na ich twarzach cały czas gościł śmiech
- Jesteś wariatem, skończonym wariatem – wydyszała nagle szatynka, przyglądając się profilowi swojego partnera.
Chłopak odwrócił się ku niej i uśmiechnął łobuzersko, po czym wracając do poprzedniej pozycji popatrzył w gwiazdy, które ku nie uwadze ich obojga, pojawiły się na niebie już dawno.

~ ♦ ~

- Gdzie jest ta wstrętna szlama? – głos Bellatrix, jednej z najgroźniejszych czarownic, echem odbijał się po domu państwa Granger’ów.
Rodzice Hermiony byli wstrząśnięci. Jeszcze nigdy nie znajdowali się w takiej sytuacji. Patrząc na czarownicę bali się cokolwiek powiedzieć, lękali się że wszystko może zostać obrócone na ich niekorzyść.
- Widzę że nie wiele chcecie mówić, ohydni mugole! – krzyknęła po chwili niecierpliwie – To powinno rozwiązać wam języki – Crucio! – wrzasnęła uderzając jednym z zaklęć niewybaczalnych panią Granger.
Kobieta upadła i zaczęła zwijać się z bólu. Jęki i krzyki przeraźliwie wypełniały cały dom, który niczym gąbka chłonął wszystko. Pan Granger, nie zważając na obecność Belli, klęknął przy żonie i chwycił ją za twarz. Z jego orzechowych oczu popłynęły strużki kryształowych łez.
- Masz dwa tygodnie plugawy mugolu – powiedziała Bella, a na jej twarzy widniał grymas – szlama ma się zjawić – dokończyła po czym, ponownie kierując różdżkę w panią Granger, syknęła przeraźliwie:
- Crucio! – a jasny blask jej różdżki po raz kolejny rozświetlając dom, sprawił mamie Hermiony nieskończony ból.
Bella, uśmiechnąwszy się złowieszczo, opuściła dom, który wydawał jej się tak niesamowicie marny. Cieszyła się z bólu jaki zadała, a fakt iż uszczęśliwi tym swojego pana, sprawiał że była aż w nadto dobrym humorze. Spojrzawszy jeszcze chwilę w granatowe niebo, mruknęła jakby do siebie.
- Zabawa się zaczyna – a po tych słowach, mrok całkiem ogarnął jej ciało.

 ~ ♣ ~


Witam serdecznie! A więc oto przed wami rozdział 2, mojej dłuuuugiej opowieści Fremione.  Proszę nie pytajcie czemu torturowałam mamę Hermiony. Nie wiem, po prostu wydawało mi się że to doda pikanterii, temu całemu „mdłemu’’ jak na moje oko rozdziałowi.
Kiedy pojawi się drugi rozdział? Nie wiem! Prawdopodobnie w następny weekend, ponieważ właśnie skończyły mi się ferie, a jako że jestem w III gimnazjum to muszę się więcej uczyć, niestety.. -,-
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję że rozdział się wam podoba! :*

21 komentarzy:

  1. oczywiscie, ze sie podoba, nawet bardzo :) no dobrze, nie bede pytac dlaczego torturowalas mame Hermiony ;)Ronaldzika zazdrosc zabija haha ;d a Fred z Miona jak slodko ;p pisz, pisz szybko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział :D Ciekawy wątek Ronem, ach już pierwsze zdanie rządzi xD Hym ciekawie pociągnięty wątek z Freda z Hermą. Ach i to zakończenie xD. Po postu w skrócie świetnie piszesz. Pozdrawia i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
  4. No ^^ rozdzialik jak się łączy ^^ fenomenalny ! Uwielbiam tego bloga, czuj się zaszczycona, bo mnie trudno zadowolić ^^ z niecierpliwością oczekuje rozdziału, obym nie musiała długo czekać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. WOW
    2. ŁAŁ
    3. O.o
    4. o.O
    5. Patrz punkt 1 :D

    Jaki wspaniały rozdział, ale biedni rodzicie Hermy, ona się zjawi, zabiorą ją, Fred będzie ją szukać potem ją odbije itd... Błagam nie zabijaj nikogo :(
    Belatrix, jaka wredna **** :/

    Weny życzę, powodzenia z nauką :D
    ~Clar <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahah, uwielbiam Cię! :)
      Myślałam o takim planie, ale będzie on nieco bardziej skomplikowany. Nie lubię być przewidywalna! ;)
      Tak właściwie to chciałam już w tym rozdziale uśmiercić mamę Hermiony, ale jakoś tak uznałam że to za wcześnie.
      Nie obiecuję innego, czasem mam dziwną wenę więc.. zresztą, sama rozumiesz bo również ''parasz'' się pisarstwem. ;)

      Dziękuję bardzo! ;)

      Usuń
  6. Genialne! Fred i Hermiona tacy słodccy, że brak mi słów :) Szkoda mi rodziców Hermiony, ale przecież nic nie dzieję się bez przyczyny :) Życzę Ci dużo weny do następnych rozdziałów :)
    ~Ania.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniała jesteś. Twoja wyobraźnia mnie zadziwia. Rozumiem czemu torturowałaś mamę Hermiony. Też tak mam, że w każdym opowiadaniu muszę komuś skrócić życie. Wolę avadę, ale tortury są nawet ciekawsze. Czekam na 3 rozdział z niecierpliwością. ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm, od "Łap" do "Ależ naturalnie" kojarzy mi się z HSM 2 :D
    Ale i tak mi się podoba ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak? o.O
      Nigdy w życiu nie oglądałam "HSM 2" nawet nw co to jest... xd

      Usuń
  9. Haha, też mi się skojarzyło z HSM 2!
    Fajny blog, zapowiada się ciekawie. :]

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo mi się podoba! osobiście nigdy nie przepadałam za paringiem Fred-Hermiona, ale Twój sposób jest jakiś ciekawy i miło mi się to czyta :) czekam z niecierpliwością na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  11. Co do HSM2 to chyba mieli na myśli High school musical 2 ( ale nie mam pewności xD ). A i u mnie na http://historia-jakiej-nie-znaliscie.blogspot.com/ nowa notka :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Heej :) Otagowałam cię u siebie na blogu :D ---> http://dramioneblo.blogspot.com/2013/02/versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  13. suuuper! zapraszam do mnie na Fremione ---> http://fremioneukrytamilosc.blogspot.com/2013/02/rozdzia-8.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  14. Super ! :) bardzo mi się podoba jak opisujesz sytuacje :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! :) Jeśli masz ochotę to zajrzyj do mnie :) http://life-with-fremione.blogspot.com/
    Pozdrawiam i weny życzę ;) Mania ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytalam dopiero pierwszy rozdzial i powiem ze byl ciekawy, ale niezbyt podobaal mi sie pomysl z bransoletka i chyba jestem jedyna os ktorej nie podobal sie ten pomysl. Mam nadzieje ze tego nie skmocisz i ze Herniona i Fred nie. bd tak szybko razem. Nie lubie tego. Podziekuj Twojemu avkowi, bo dzieki niemu tutaj weszlam.

    OdpowiedzUsuń
  16. A zauwazylam Cie na jednym blogu o Fremione.

    OdpowiedzUsuń
  17. Niestety dzisiaj nie dam rady niczego wiecej przeczytac ale obiecuje ze zabiore sie za to jutro.

    OdpowiedzUsuń