20 sty 2013

Rozdział I - "W co ty pogrywasz?"




Fred obudził się dziś wcześniej. Zazwyczaj, to mama zrywała go z łóżka, na dziesięć minut przed śniadaniem. Dziś było inaczej. Po jego głowie krążyło zbyt wiele myśli.  Nie wiedzieć czemu rudzielec coraz częściej myślał o esencji życia. A szczególnie jeden aspekt nie dawał mu spokoju. Miłość. Chciał się zakochać. Ale tak poważnie, mocno, oddać się całym sercem.
Eh, ależ to banalne. Pomyślał. Co prawda związek z Angeliną wytłumaczył mu parę spraw. Przekonał się że sam pociąg do dziewczyny nie jest miłością. Nigdy nie czuł przy ciemnoskórej dziewczynie nic wyjątkowego. Była jego przyjaciółką, dobrą ale jednak. W przeciwieństwie do George’a, który najwidoczniej wpadł do czubek uszu. Już parę tygodni po ich zerwaniu, jego kopia umawiała się z Johnson’ówną. Fred, od tego czasu widział jak brat patrzy na dziewczynę, jak się o niej wypowiada. Poza tym z opowieści brata można było wywnioskować że nawet ich pocałunki były pełne magii.
Dobra Fred, koniec tych bzdur. Pomyślał po czym zerwał się gwałtownie z łóżka i odziany jedynie w same bokserki zszedł do kuchni. Po drodze spostrzegł że łóżko jego brata również jest puste. Dziwne, czyżby jakaś bliźniacza bezsenność? Nie mylił się, w kuchni na swoim ulubionym miejscu siedział nie kto inny jak jego lustrzane odbicie.
- O, Freddie. Widzę że i ty nie możesz już spać – mruknął nieco przedrzeźniając głos swojej rodzicielki, George.
Fred uśmiechnął się lekko i podszedł do lodówki. Wyciągnął z niej mleko i nalawszy sobie go do literatki, wypił jednym haustem.
- Dobra, suwaj tyłek muszę sobie klapnąć – powiedział nagle, siadając obok brata, który nic nie mówiąc zrobił mu miejsce
Razem wyglądali niesamowicie. Dwaj rudzi, pokryci piegami młodzi mężczyźni, tak podobni że czasem i własna matka nie potrafiła ich rozróżnić. Mimo iż nie często to sobie mówili, jak to chłopaki, to strasznie się kochali. Jeden za drugiego, bez mrugnięcia okiem oddałby życie. Ich przyjaźń trwała już od pierwszego ich dechu i mieli przeczucie że trwać będzie do ostatniego. Nawet cisza nie potrafiła sprawić że czuli się niezręcznie. Bowiem czasem i ona była bardziej wymowna, w towarzystwie kogoś, kogo znasz lepiej od siebie samego. Nie było im jednak dane, nacieszyć się niewypowiedzianymi słowami. W progu kuchni stała szesnastoletnia gryfonka, która rumieniąc się dziewczęco podeszła w kierunku braci.  Fred zauważając dziewczynę, zlustrował ją wzrokiem. Wyglądała tak niewinnie a przy tym tak niesamowicie pociągająco. Ubrana była w krótkie spodenki, których praktycznie nie było widać zza bluzki do połowy ud. Nie wiedząc czemu, rudzielec zapragnął jej dotknąć. Choćby tutaj, choćby teraz.
- Wezmę tylko szklankę wody i już mnie nie ma – powiedziała nagle, jakby speszona.
Hermiona niemalże w każde wakacje była w Norze jednak to nie zmieniało faktu iż ta trójka słabo się znała. Nigdy jakoś nie odczuwali potrzeby bliskiego zapoznania się. Rudzielce na ogół postrzegali ją jako, nieco zbzikowaną na punkcie książek, przyjaciółkę własnego brata. Natomiast Hermionę niegdyś bardziej irytowały, niż bawiły żarty bliźniaków. Jednak od pewnego czasu, jeden z nich nie wychodził z jej głowy. Zastanawiała się czy pod pokrywą żartownisia bez ograniczeń, kryje się ktoś jeszcze. Ktoś kto jest czuły, zabawny i inteligentny. Ktoś kto sprawi że cały czas będzie czuła się tak jak wtedy kiedy poczuła jego zapach, jego ciało. Od tego czasu Fred Weasley nie dawał jej spać. 
Kiedy już nalała wody do srebrzystej literatki, zgodnie z obietnicą, zniknęła za framugą.
-  Hermiona jest całkiem niezła – George postanowił nagle przerwać ciszę, która pojawiła się od czasu wyjścia dziewczyny.
Mimo iż drugi rudzielec w pełni popierał opinię brata, nie odezwał się. Jego oczy były skupione na małym przedmiocie, który jak gdyby nigdy nic leżał na środku kuchni, błyszcząc kpiąco. To była bransoletka gryfonki, która najprawdopodobniej jakby na złość wypadła jej z kieszonki spodenek. Fred, wstawszy z siedziska, podszedł i pochwycił błyskotkę.
- Taa – mruknął – Niezła gapa – dodał, obracając bransoletkę w dłoni po czym chowając ją do kieszeni spodni.
Fakt posiadania bransoletki bardzo go ucieszył. Miał pretekst by zagadać do brązowookiej, a przy tym nie wyjść na kompletnego durnia. Sam nie wiedział czemu chce do niej zagadać, ale coś mu podpowiadało że dziewczyna jest warta poznania.

~ ♣ ~

Hermiona była bardzo zdenerwowana. Dlaczego ja zawsze muszę zrobić z siebie taką ofiarę? Pomyślała. Sama nie wiedziała dlaczego, ale przy wysokim rudzielcu, nie chciała się kompromitować. Upiła łyk wody z szklanki i popatrzyła w sufit. Od kiedy pamiętała chciała się zakochać. Namiętnie czytywała wszystkie, czasem nawet te podkradzione z maminej biblioteczki, romansidła. Tam, wszystko wydawało się takie piękne. Co prawda, bardzo przewidywalne, ale zawsze piękne. Uwielbiała sobie wyobrażać, że kiedyś ktoś ujrzy w niej kogoś zupełnie innego, niż tylko przyjaciółkę chłopca, który przeżył. Marzyła by ktoś zakochał się w niej bez pamięci. By rozpoczynał i zakańczał jej dzień pocałunkiem a w trakcie dnia rozbawiał i rozmawiał z nią. Wszystkie te marzenia, zawsze szczelnie skrywała pod maską twardej racjonalistki, więc nigdy żaden chłopiec nie ujrzał w niej wrażliwej dziewczyny. W tym roku postanowiła to zmienić. Zapragnęła być bardziej otwarta, przebojowa i rozrywkowa, bo przecież szczęściu trzeba pomóc. Tak zawsze mawiał jej tata. Kiedy tak rozmyślała, to  zapomniała jak szybko Morfeusz ponownie porwał ją w Swe ramiona, a jej myśli stały się snem.

~ ♣ ~

- Harry, kochaneczku, zawołaj proszę dziewczynki. Śniadanie jest już na stole – powiedziała pani Weasley, uśmiechając się miło do bliznowatego.
Wybraniec, uśmiechnąwszy się delikatnie, wstał z siedziska i ruszył w górę, po schodach. Jego życie się komplikowało. Nic nie szło tak jak chciał. Hogwart stał pod znakiem zapytania, związek z Ginny również. Do tego od czasu śmierci Syriusza, czuł że na świecie nie ma już nikogo, kto mógłby dzielić się z nim wspomnieniami o rodzicach. Choć na twarzy miał uśmiech, w sercu wszystko go bolało a kolejny dzień był dla niego wyzwaniem niczym skok bez spadochronu.
- Ginny! Hermiona! Wychodźcie już z tej łazienki! Śniadanie na stole – powiedział, stukając w nieco już próchniejące drzwi od łazienki.
Dlaczego one wszędzie chodzą we dwie? Pomyślał i nie czekając już na dziewczyny wrócił na dół.
- Ginn, Harry ma rację!  Chodźmy już, wyglądasz naprawdę dobrze! – Hermiona była wyraźne poirytowana. Kochała Ginny jak siostrę, ale czasem to jej wieczne strojenie się doprowadzało ją do obłędu.
Ruda natomiast, ignorując prośby swojej przyjaciółki, poprawiła jeszcze swoją bujną czuprynę. Wyglądała naprawdę zjawiskowo! Była ubrana w krótkie, postrzępione, dżinsowe spodenki i czarną, włożoną w spodnie bluzkę z logo Fatalnych Jędz. Włosy zakręciła a na usta nałożyła warstwę błyszczyku.
- Możemy iść! – powiedziała wreszcie uśmiechając się sympatycznie do brązowookiej.
Kiedy schodziły po schodach, żadna nie odzywała się ani słowem. Nie była to jednak niezręczna cisza. Dziewczyny, bardzo dobrze się znały, więc nie krępowały się niczego w swoim towarzystwie. Poza tym Hermiona wiedziała że Ginny ostatnio nie ma ochoty na rozmowy. Jej związek z Potterem wisiał na włosku, a jak wiadomo Weasley’ówna mocno kochała swojego wybranego.
- Dzień dobry, pani Weasley! – powiedziała uśmiechnięta wchodząc do kuchni.
Ta natomiast uśmiechnęła się delikatnie, a kiedy dziewczyny już usiadły zaczęła jeść. Przy stole panowała nieprzyjemna atmosfera. Wszystko spowodowane było faktem iż Pan Weasley nie wrócił na noc. Jako że nie zdarzało mu się to dość często, to sprawa wydawała się naprawdę poważna.
Po skończonym posiłku, wszyscy rozeszli się po pokojach. Hermiona natomiast została.
- Co ty tutaj jeszcze robisz, kochana? – spytała gospodyni
- Pomyślałam ze Pani pomogę – Gryfonka uśmiechnęła się, by w ten sposób ulżyć jakoś ciągłemu zamartwieniu pani Weasley.
- Oh, jesteś naprawdę wspaniała Hermiono! – powiedziała uśmiechając się lekko, po czym obie zaczęły zbierać naczynia ze stołu i kolejno je zmywać.
- O, nie! – chwilę ciszy przerwał wrzask Hermiony.
- Co się stało?
- Moja bransoletka! Zgubiłam ją! Nie widziała może jej pani? – spytała gryfona, chwytając za kieszenie spodenek z nadzieją że może właśnie tam jest zguba.
- Oj, nie kochaniutka… Zaraz! Czy to nie Arthur?! – wykrzyknęła nagle ruda gospodyni i szybko zapominając o zmartwieniu Swojej pomocnicy, wybiegła z kuchni, pragnąć uściskać męża. Oczywiście przy tym wrzeszcząc czemu nie dał jej znać, że nie wrócił na noc.
Hermiona, zaraz po wyjściu pani Weasley rzuciła się na podłogę by sprawdzić czy bransoletka nie wpadła przypadkiem pod szafkę. Poruszając się na czworakach, zajrzała również pod stół i lodówkę. Była naprawdę przerażona. Wyglądało na to że jedyna pamiątka po babci, przepadła. A przecież była pewna że jeszcze dziś rano miała ją w posiadaniu.
- Tego szukasz? – z nerwowych poszukiwań wyrwał ją niski, aksamitny głos. Hermiona, wstawszy z podłogi spojrzała na swojego towarzysza.
Przed nią stał nie kto inny, jak Fred Weasley. Rudzielec, opierał się nonszalancko o framugę a w ręku trzymał bransoletkę. Jej bransoletkę! Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i szybkim, zdecydowanym ruchem podeszła do chłopaka.
- Oh, tak! To moja bransoletka! – powiedziała, chcąc przejąć zgubę.
Nie było jej to dane. Fred gwałtownie zatrzasnął pięść, trzymając tam błyskotkę po czym schował dłonie za siebie
- Wiesz.. W życiu nie ma nic za darmo – uśmiechnął się łobuzersko.
Dziewczyna była nieco zdezorientowana ale i mocno zdenerwowana. Czy ten błazen choć raz mógłby zachowywać się poważnie? Pomyślała
- Fred, proszę Cię. To bardzo cenna pamiątka – powiedziała cierpko.
- Oddam Ci ją, ale w zamian oczekuję rekompensaty. – W jego oczach pojawiły się radosne ogniki, które nieco uspokoiły dziewczynę. – Hm.. pójdziesz ze mną na spacer, dziś o 16:00. Tam Ci ją zwrócę. – dodał.
- Emm.. no dobrze. Ale wiedz że jeśli ją zniszczysz to mnie popamiętasz – dziewczyna nadal była mocno spięta, a zachowanie bliźniaka bardzo ją intrygowało.
- Oh, wyluzuj – powiedział, spoglądając jej w oczy – A teraz, chodź, pomogę Ci z tymi naczyniami – dodał, po czym pewnym krokiem wyminął gryfonkę.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła za rudzielcem. Ona zaczęła zmywać, a on wycierać talerze.  Oboje, nie mając pojęcia o wzajemności, kątem oka się obserwowali. W głowie Freda walało się teraz od groma myśli. Natomiast, młoda gryfonka myślała tylko o jednym - W co ty pogrywasz, Fred?
 
~ ♦ ~


Uf, rozdział 1 już za mną!:) Mam nadzieję że aż tak bardzo nie zawiodłam waszych wspaniałych komentarzy (za, które serdecznie dziękuję :*)
Myślę, że kolejna notka pojawi się w tym tygodniu, raczej pod jego koniec.  Życzcie mi proszę dużo weny, ponieważ ja z reguły szybko się poddaję. Liczę na waszą wyrozumiałość.. Wiecie, to w sumie dopiero mój pierwszy blog. :) (Nie licząc tych, które zakończyłam po 1-2 notkach)
Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia! :*

14 komentarzy:

  1. super. nie moge sie doczekac kolejnego *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. No to na początek życzę weny :D rozdział ciekawy i bardzo mi się podoba :)
    A oto mój blog nie jest o fremione, ale może ci się spodoba :)
    http://historia-jakiej-nie-znaliscie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite! Rozdział w miarę długi i jaki wciągający! Chyba zakochałam się w kolejnej historii Fremione <33 Boże jaki Fred jest uroczy...

    Wracając do Twojego bloga. Po prostu cudo! Wszystkie słowa są napisane tak... lekko! Cudownie mi się czytało. Doszłam do końca i normalnie myślałam, że mnie szlag trafi! Strasznie mnie wciągnęło ;3

    Niecierpliwie czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Naprawdę podziwiam. Ja nie umiem pisać tak lekkim językiem. Zazdroszczę! Czekam na kolejny rozdział. :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, po pierwsze WOW.
    Ciekawy pomysł z bransoletką :D
    Szkoda że trzeba będzie czekać na kolejny tak dług, może Ci się uda dodać szybciej :D

    WSPANIALE CUDOWNIE FANTASTYCZNIE , ale to już chyba wiesz :D

    Twój blog też jet u mnie w obserwowanych :D

    Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały
    ~Clar

    Ps. Życzę Ci mnóstwo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bossski tekst! Podziwiam twoją wyobraźnię ;) Jeśli umiesz to dodaj muzykę na bloga, http://www.youtube.com/watch?v=uh4jAYXPO6E .
    Będzie się czytało przyjemniej . ;P Czary, mary, ~ dodaję ci weny XD

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo mi się podoba, będę stałą czytelniczką ;D pomysl z bransoletka naprawde udany, a Fred jak każdy facet wyznaje zasade nie ma nic za darmo ;d tymczasem u mnie nowosc :) http://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. trzeci raz dodaje komentarz i zaraz trafi mnie szlag! podoba mi się Twoje opowiadanie, bede stala czytelniczka a tymczasem u mnie nowosc :) http://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. WOW! Wspaniały rozdział! Ciesze się, że powstaje tyle wspaniałych blogów o Fremione. Oczywiście będę stałą czytelniczką. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zakochałam się *__* Masz BARDZO dobry styl pisania, to opowiadanie czyta się naprawdę dobrze :) Nie mogę się doczekać kolnych rodziałów, mam nadzieję, że będą tak samo genialne (albo i lepsze) jak ten :)
    Życzę Ci dużo weny twórczej :*
    ~Ania.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawie się zapowiada.
    Jak będziesz tak dalej pisała to będzie jeden z lepszych blogów jakie czytałam a było ich sporo :)
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
    Pozdrawiam cieplutko tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdzie jest rozdział?! Fred, ja cię kocham, do ciebie szlocham x) czekam niecierpliwie :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Będę płakać. Kiedy kolejny rozdział?!

    OdpowiedzUsuń